"Powroty Cichociemnych" - pod takim tytułem odbyła się inscenizacja historyczna na zrzutowisku "Sójka 401" w gminie Słopnice, której celem było pokazanie trudnych operacji, mających wspierać oddziały walczące z niemieckim okupantem. Po przegranej wojnie obronnej w 1939 r., zgodnie z rozkazem Wodza Naczelnego, żołnierze różnymi sposobami i drogami zmierzali do Francji i dalej do Anglii. W celu wsparcia państwa podziemnego wybierano ochotników z odpowiednimi predyspozycjami psychiczno-fizycznymi oraz zdeterminowanymi aby wykonać przelot i skok do Ojczyzny.
Inscenizację rozpoczęto minutą ciszy, aby uczcić pamięć poległych. Następnie nad zrzutowiskiem pojawił się samolot C-295 CASA z 8 Bazy Lotnictwa Transportowego. O przelot CASY postarał się Oddział Krakowski, ujmując go w "Planie współpracy MON z organizacjami pozarządowymi". Załoga dowodzona przez kpt. pil. Tomasza Hachułę wykonała kilka pozorowanych przelotów nad zrzutowiskiem. Po odlocie CASY nad zrzutowiskiem pojawił się zabytkowy AN-2 "Wiedeńczyk", z pokładu którego wyskoczyła grupa "ptaszków". Tak żartobliwie określano skoczków cichociemnych. Jeden z nich, Leszek Mańkowski, ubrany był w mundur skoczka 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego. Warto przypomnieć, że spadochroniarze tej brygady byli przekonani, że wrócą do kraju i pomogą w wyzwoleniu Ojczyzny spod obcej okupacji. Niestety, nasi sojusznicy mieli inne plany.
Kolejny skoczek Paweł Rey "przetestował" kombinezon cichociemnych, który jest repliką jedynego oryginalnego kombinezonu, znajdującego się w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Po udanym lądowaniu skoczek zademonstrował szybkie zdjęcie kombinezonu. Zgodnie z procedurą, cichociemny po wylądowaniu miał obowiązek kombinezon zakopać i zapomnieć. Dzięki jednemu z cichociemnych, który kombinezon po pewnym czasie odszukał i "używał", mamy oryginał w muzeum. Właściciel kombinezonu pokazanego podczas inscenizacji - Leszek Mańkowski - przekazał go wójtowi gminy Słopnice Adamowi Sołtysowi z nadzieją, że będzie służył jako rekwizyt pokazywany przez SRH 1 PSP AK. Cichociemnymi po wylądowaniu zajmowali się żołnierze przyjmujący zrzuty, a następnie skoczkami opiekowały się tzw. "ciotki", których zadaniem było wprowadzić "ptaszków" w trudną, wojenną rzeczywistość. W rolę "ciotek" wcieliły się panie z Klubu Historycznego AK z Olkusza.
Kolejnym elementem inscenizacji, szczególnie oczekiwanym przez "milusińskich" był zrzut słodyczy wykonany przez pilotów z Aeroklubu Podhalańskiego. Można mieć nadzieję, że wielu z nich zada pytanie tacie, dziadkowi, wujowi: "kto i dlaczego zrzucał coś z samolotu?" Okazja, aby uczyć młodych naszej historii. Inscenizację zakończyło wręczenie przez wójta gminy Adama Sołtysa oraz prezesa Krakowskiego Oddziału Stowarzyszenia Seniorów Lotnictwa Wojskowego RP płk. pil. Stanisława Wojdyłę pamiątkowych podziękowań. Całość komentował ppłk pil. Stefan Glądys , który występował w umundurowaniu kapitana pilota Polskich Sił Powietrznych w Anglii i który opracował niniejsze sprawozdanie.
Relacja i zdjęcia także na stronie limanowa.in - TUTAJ